O naszym patronie, kapitanie Więckowskim, wiemy niewiele. Ale po dziś dzień w pamięci kargowian pozostaje jego bohaterski czyn. To o nim przekazywana jest z pokolenia na pokolenie, zarówno polskiej jak i niemieckiej ludności naszego przygranicznego niegdyś miasteczka, pasjonująca relacja. Wszyscy bowiem pamiętamy, że to właśnie kapitan Więckowski jako jedyny przeciwstawił się na zachodniej granicy Polski drugiemu jej rozbiorowi. Niestety, w dramatycznych okolicznościach przypłacił to życiem nie pozostawiając w przekazach pisemnych nawet swojego imienia... Poniżej przedstawiamy literacką wersję tamtych wydarzeń, stworzoną na podstawie źródeł historycznych, a w szczególności relacji spisanej w roku 1884 przez Kazimierza Jarochowskiego.

II ROZBIÓR POLSKI - KAPITAN WIĘCKOWSKI,

BOHATERSKI OBROŃCA KARGOWEJ

Nadzieje, jakie naród polski wiązał z uchwaleniem Konstytucji 3 maja 1791r., przekreśliła zdrada magnaterii skonfederowanej w Targowicy, pod opieką carskiej Rosji. Koniec Rzeczypospolitej szlacheckiej zbliżał się nieuchronnie. Targowiczanie, zajęci dławieniem dążeń wolnościowych w narodzie polskim, nie chcieli przeciwstawić się zaborcom. A Rosja i Prusy postanowiły wyzyskać nadarzającą się okazję, uzgadniając między sobą nowy, drugi rozbiór ziem polskich. Cała Wielkopolska, a więc i wielkopolskie powiaty Ziemi Lubuskiej, miały przejść pod panowanie pruskie. Już dnia 6 stycznia 1793r. król pruski Fryderyk Wilhelm II wydał deklarację zapowiadającą wkroczenie wojsk pruskich w granice Rzeczypospolitej. Rząd targowiczan odrzucił plany stawienia oporu wysuwane przez generała Jana Henryka Dąbrowskiego i wydał rozkaz komendantom oddziałów porozrzucanych wzdłuż granicy zachodniej, aby na wypadek zbliżania się wojsk pruskich wycofali się w głąb kraju. Wobec wkraczających do Wielkopolski wojsk pruskich odezwał się jeden tylko bohaterski protest przeciw hańbie rozbiorów. Protest ten wyszedł z Kargowej.

W roku 1793 była Kargowa mieściną małą, ze wszech stron otwartą, przez Niemców zamieszkałą, z dość pokaźnym przecież na rynku ratuszem. Rok 1793 zastał tutaj na straży wobec nadciągającej od strony brandenburskiej burzy, oddział 40 żołnierzy piechoty polskiej z pułku Brodowskiego pod dowództwem kapitana, którego wydany raport zamieszczony w "Gazecie Korespondenta Warszawskiego" jak powiedziano, nie wymienia z nazwiska. Był nim jednakże, jak niepodejrzana miejscowa tradycja przechowała, niejaki Więckowski, oficer którego żyjący jeszcze przed kilkudziesięciu laty żołnierze spod jego komendy, Niemcy, co rzecz uwagi godna, wysławiali z pewną czcią i rozrzewnieniem, ile razy mowa o nim była, dając mu świadectwo szczególnego męstwa i ofiarności!

[...] Było to we wtorek, dnia 22 stycznia 1793r. właśnie dnia następnego, kiedy daleko od mieściny wielkopolskiej nad Sekwaną, spadła głowa zadekretowanego na śmierć króla - gdy rano, około godziny dziewiątej, wkroczył do Kargowej, od granicy brandenburskiej pruski major von Milkau na czele czwartego batalionu pułku Frankenberga. Pruski dowódca szedł z pewnością naturalnie, nie tylko zwycięstwa, ale i wszelkiego bezpieczeństwa, ponieważ mu rozkazy wydane Warszawy były znane. Stosownie do tego zawezwał kapitana Więckowskiego naprzód na parlamentarkę, następnie w ciągu niej do oddania miasta i ustąpienia.

Więckowski zwinął swą komendę, kazał się jej cofnąć, obsadzić ratusz, nabić broń i czekać jego rozkazów. Na rynku przed ratuszem odbyła się rozmowa dowódcy czterdziestu żołnierzy polskich z naczelnikiem pruskiego batalionu. Na wezwanie ustąpienia i złożenia broni, zawrzał, jak powiadają świadkowie naoczni, Więckowski oburzeniem, szarpnął konia pruskiego dowódcy w tył za uzdę i zawołał: ,,Niech się kto chce, poddaje! Pokażmy im, że się bronić umiemy. Dzieci, jesteście gotowi? Ognia!" Na ten rozkaz posypały się strzały czterdziestu żołnierzy z okien ratuszowych. Prusacy odpowiedzieli naturalnie i pierws{mosimage}zym, co legł bezbronny, ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma był Więckowski.

Na widok jego zgonu, powtórzyła załoga ratuszowa swą salwę, pruski batalion odpowiedział znów rotowym ogniem. Bój taki długo trwać nie mógł. Prusacy straciwszy kilkunastu ludzi, wtargnęli do ostrzelanego ratusza i zagarnęli w niewolę pozostałych przy życiu Polaków. Wkraczająca w osiem dni później do Poznania komenda Trenka prowadziła ich ze sobą jako jeńców "zwycięskiego" spotkania. Drobny to bez wątpienia, zaledwie dostrzegany, zapomniany wśród większych i ważniejszych wypadków, a przecież zasługujący na ocalenie od niepamięci fakt wyjątkowej naówczas ofiary i poświęcenia.

Francuzi szczycą się słusznie czynem bohaterstwa pochwyconego przez przednie straże nieprzyjacielskie oficera, który ostrzegającym okrzykiem ,,Auvergne a moi!" ocalił swoich kosztem własnego życia. Nie mniej bohaterski Więckowski nie mogąc ocalić swoich, chciał przynajmniej kosztem własnego życia oszczędzić im wstydu, że nie mają nikogo, coby w chwili ważących się losów kraju, nie umiał zań położyć głowy. Położył ją, a rzecz zasługuje na uwagę, umiała tę ofiarę otoczyć uznaniem, pewną religijną czcią nawet miejscowa ludność niemiecka pogranicznej Kargowy.

Pamięć poległego "Kapitana" polskiego przechowywała się tu w długie lata a stary Niemiec, żołnierz z pułku Brodowskiego był cyceronem ciekawych tego spotkania, opowiadał ze wzruszeniem szczegóły jego, wskazywał miejsca, skąd przyszli Prusacy, gdzie Więckowski rozmawiał z pruskim komendantem, gdzie padł przeszyty kulami pruskimi, kazawszy swoim poprzednio nie składać broni i dać ognia.

Przez długie również lata, nieledwie do 1830 r., nie pozwalali Kargowianie odnawiać i tynkować swojego zestrzelanego w dniu 22 stycznia 1793 r. przez Prusaków ratusza. Uważali oni wspomnienie tego wypadku i jego dotykalne ślady za rodzaj relikwii, której zacierać, której im się pozbywać nie wolno.

Miejsca, gdzie bohaterskiego a jedynego żołnierza roku 1793 pochowano, nadaremno dzisiaj szukać. Zachowajmy przynajmniej choćby w ten sposób skromne a zasłużone imię człowieka, którego współczesność nawet nie wskazała imienia, a którego potomność bez pomocy miejscowej tradycji znaćby nie była mogła. Mała niepokaźna widownia, na której głowę położył, nieznana prawie w dziejach naszych walka. Natomiast tym większa i szczytniejsza ofiara. Pamiętajmy o niej; między innymi i to zadaniem historii.

Kazimierz Jarochowski Opowiadania i studia historyczne, seria nowa, Poznań 1884, str. 413,

,,Potyczka Kargowska i kapitan Więckowski" str. 401-413.
Udostępnij na Twitterze